piątek, 9 marca 2018

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Szkole Podstawowej w Grabowie - Wałdykach

7 marca 2018r. w Gminie Lubawa w Szkole Podstawowej w Grabowie - Wałdykach upamiętniono Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych.Młodzież ze Szkół Podstawowych z Sampławy i Grabowa, przedstawili patriotyczną akademię       pt. ,, CZEŚĆ WASZEJ PAMIĘCI ŻOŁNIERZE WYKLĘCI ” pod kierunkiem pani Żanety Markowskiej-Dykre oraz  pana  Bartłomieja  Zalewskiego. 
Głównego prelegenta - Mirosława Dajosa oraz zgromadzonych gości, przywitał dyrektor szkoły Sławomir Szczawiński. Następnie Pani Grażyna Laskowska odczytała list od  pani Senator RP  Bogusławy Orzechowskiej.

Po odczytaniu listu, pan Mirosław Dajos , syn Żołnierza Wyklętego Jana, przedstawił obszerny wykład na temat swojego taty, który urodził się w czasach zaboru rosyjskiego za panowania cara Mikołaja II. Przypomniał rok 1939, czas narodzin  jego najstarszego brata. Wtedy  mój tata pojechał do Poniatowej do krawcowej, uszyć ubranie. Kiedy wyszedł od krawcowej, zatrzymała go żandarmeria niemiecka na koniach. Dowódca niemiecki kazał ojcu odwrócić się i stanąć pod ścianą pobliskiego budynku. Z domu wyszedł na ganek stary Żyd, którego nazywano ,,Skrobała”. Pięć minut rozmawiał z dowódcą po niemiecku.Później żandarmeria opuściła karabiny wycelowane w ojca. Po wojnie już nie spotkał więcej tego Żyda w Poniatowej - mówił. Opowiadając o tych faktach pan Mirosław zaznaczył  -  ,, Nigdy nie warunkujcie o przynależności etnicznej, bo w każdym narodzie znajdą się zdrajcy i dobrzy ludzie”. Pan Mirosław przedstawił kolejne zdarzenie, o którym ojciec mu opowiedział, że w  czasie II wojny, kiedy z karabinów maszynowych leciała seria pocisków  w kierunku ojca, schował się za wojskową klacz Amazonkę. W ten sposób kolejny raz uniknął śmierci. Wspomniał też o dzielnej Armii Poznań na czele z admirałem Tadeuszem  Kutrzebą, który odpierał niemiecki atak . Przypomniał również o napaści Związku Radzieckiego na Polskę 17 września 1939 r.(Deportacje tysięcy Polaków wywiezionych na nieludzką ziemię do Związku Radzieckiego). Po II wojnie światowej hydra komunistyczna uderzyła ze zdwojoną siłą w Polskę, zakładając -,,Zrobimy porządek”( aresztowali, torturowali, łamali przekonania, uczucia itd. Jest pan aresztowany, uczucia innych się nie liczą, gdzie są moi koledzy, bo ja zdezerterowałem. Kto ich wyklął? Nie wolno mi pomagać żołnierzom podziemia, bo groziło konsekwencjami: wyrywanie paznokci, łamanie  kości itp.)- opowiadał  Dlaczego Żołnierze Wyklęci się sprzeciwiali, bo chcieli mieć swój kraj z wartościami jak : Bóg, Honor, Ojczyzna.  Żołnierze Wyklęci nie chcieli, aby reżim stalinowski narzucał. Dlatego żołnierze podziemia ginęli za wartości, abyśmy mogli dziś żyć w spokoju i dobrobycie – podkreślił. Pan Dajos mówił dalej - to my byliśmy pierwszą Unią Europejską, ale byliśmy  zbyt nowocześni, dlatego takie mocarstwa jak: Niemcy czy Rosja zwalczali nas i do dzisiaj  jesteśmy niewygodni – zaznaczył. W punkcie kolejnym pan Mirosław opowiedział autentyczną bajkę o księżniczce. Mówił o bajce, która mała swój początek i  koniec.Każda epoka ma swoje bajki, która niesie jakiś morał – mówił. Kilka tygodni temu pan Prezydent  Andrzej Duda wręczył Magdalenie Zarzyckiej notę identyfikacyjną jej mamy Stefanii. Rodzice pani Magdaleny, Stefania i Władysław. Zarzyccy z trójką dzieci mieszkali we wsi Kolonia Łuszczów koło Lublina. W 1949 roku jeden z partyzantów ps.. ,,Góral” podczas tortur załamał się, i doniósł ubekom na Stefanię i Władysława Zarzyckich. Aresztowano Zarzyckich pod zarzutem  przenoszenia meldunków, dawania żywności i zakwaterowania  żołnierzom polskiego podziemia. Po wyprowadzeniu małżeństwa z ich domu.Ubecy obrabowali i splądrowali posiadłość państwa Zarzyckich.Zabrali małżeństwo na zamek do celi tortur w Lublinie, a trójkę małych dzieci państwa Zarzyckich, funkcjonariusze UB pozostawili na pastwę losu. W tym  samym czasie mój tata Jan Dajos  został poddany torturom - Podłączony  był do gniazda elektrycznego tak, że wyleciały mu zęby– mówił pan Mirosław. Natomiast panią Stefanię będącą w ciąży; bito, torturowano, miażdżono jej  palce na oczach męża Władysława. Podczas tortur ubek mówił tak – ,,Słuchaj jak twoja suka jęczy z twoim szczenięciem”. Później torturowano pana Władysława na oczach żony, która dostała krwotoku. W maju 1949r. w celi była  jedna z więźniarek akuszerką, pomogła Stefanii urodzić dziecko, córkę Magdalenę. Na chwilę przed śmiercią pani Stefania powiedziała ,, Niech dobry Bóg pozwoli jej żyć… ”.O niemowlę ubecy nie zadbali. Dziewczynka żyła w więzieniu z współwięźniarkami dwa lata i dwa miesiące. Potem trafiła do  sierocińca  sióstr zakonnych. W sierocińcu nie lubiła przestrzeni, nie znała drzew, roślinności, gdyż przebywała zbyt długo w  wiezieniu na zamku w Lublinie. W 1956 r. ojciec Władysław wyszedł z więzienia, zabrał córkę Magdalenę do siebie. Następnie Władysław Zarzycki próbował odzyskać swoją posiadłość. Niekorzystny przebieg procesu sądowego doprowadził go do śmierci(zawał).Powtórnie córka  Magdalena została sierotą,trafiła  do państwowego domu dziecka, gdzie napiętnowana była przez system. Reżim komunistyczny wpoił  młodej Magdalenie,  że jej rodzice byli reakcjonistami i bandytami – Z taką narracją występowała na akademiach na cześć Stalina. Dopiero po upadku komunizmu po 1989 r. pani Magdalena Zarzycka-Redwan odkryła prawdę o swoich rodzicach od współwięźniów. Zrozumiała, że jej rodzice byli bezgranicznie oddani ojczyźnie, a nie reakcyjnymi bandytami. Postanowiła przywrócić dobre  imię  rodzicom. Pani Magdalena Zarzycka-Redwan odebrała od prezydenta RP przyznany pośmiertnie matce Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Zrozumiała, że jej rodzice byli prawdziwymi patriotami. I tak zakończyła się prawdziwa bajka o księżniczce na zamku w Lublinie, którą opowiedział pan Mirosław Dajos.

Uroczystość zakończyli; pan wójt z dyrektorem szkoły - składając podziękowanie panu Miłosławowi Dajosowi za obszerny i wyczerpujący wykład.













  








Autor: /L.E.M./